31 października 2014

Duchy Montmartru, kankan i koty

Wysiadam na stacji Blanche, linia 2. Gdy wychodzę z metra mój wzrok przykuwa czerwony młyn, symbol Moulin Rouge. Ten słynny kabaret działający do dziś przyciąga tłumy turystów. W dawnych czasach na wietrznym wzgórzu Montmartru były dziesiątki młynów. Pozwalało to mieszkańcom tej podmiejskiej miejscowości utrzymywać się z mielenia zboża na mąkę dla mieszkańców Paryża. Innym źródłem utrzymania było wydobywanie gipsu w pobliskim kamieniołomie.
Omijam tłum by za 200 metrów skręcić w Avenue Rachel, małą i ślepą uliczkę, która kończy się pod wiaduktem. I to jest prawdziwy powód mojej wyprawy- Cmentarz Montmarte. Cofnijmy się w czasie.
W 1825r zapadła decyzja o założeniu trzech dużych stołecznych nekropolii poza murami miasta. Tak powstały cmentarze Père-Lachaise, Montparnasse i Montmartre. Wszystkie wybudowano tak, aby były również parkami. Są tu klomby, fontanny, alejki wysadzane drzewami, ławeczki.
Pamiętam swoją pierwszą wizytę na jednym z paryskich cmentarzy. Architektura sakralna jakże odmienna od naszej a do tego zupełnie inna atmosfera. Ludzie przychodzą tu odpocząć od zgiełku miasta, spacerują, rozmawiają. Raz byłam świadkiem niecodziennego wydarzenia. Grupa muzyków koncertowała przy jednym z grobów. Były brawa, rozmowy, śmiech.
Cmentarz Montmartru położony jest w dawnym kamieniołomie, u podnóża wzgórza, co nadaje mu niezwykły charakter i sprawia, że jest uroczy i przytulny,choć to trzeci co do wielkości paryski cmentarz.
W roku 1888, pomimo protestów okolicznych mieszkańców, przecięto cmentarz wiaduktem. Przeniesiono kilka grobów, min Stendhala. Budowano drogę, która miała ułatwić dojazd na Wystawę Światową od północnej strony miasta. Na Wystawę w 1889r przybyło milion zwiedzających! Wieża Eiffla zrobiła furorę.
Wchodząc na cmentarz biorę darmowy plan najsłynniejszych jego mieszkańców, w tym J. Słowackiego. Zaczynam od wspinaczki po małych, krętych schodkach by dotrzeć do najwyżej położonej alejki. Idę do okazałego nagrobka, na którym stoi naturalnej wielkości pomnik Dalidy. Była prawdziwą gwiazdą! Miała korzenie włoskie, ale urodziła się w Kairze. Została miss Egiptu i wyjechała do Paryża marząc o karierze aktorskiej. Od najmłodszych lat uczyła się śpiewu i jej niezwykły, niski głos wkrótce podbił serca publiczności. W ciągu 25-o letniej kariery sprzedała 170 mln płyt, aż 70 razy zdobyły tytuł złotej! Śpiewała w 8 językach. Zdawać by się mogło, że miała wszystko, talent, urodę, pieniądze i sławę. Jednak jej życie prywatne było pasmem tragedii. Jej pierwsi dwaj mężowie popełnili samobujstwo. Dalida pierwszy raz chciała odebrać sobie życie w 1967r. Jeden z kolejnych mężczyzn w jej życiu, również popełnił samobujstwo wraz ze swoją nową partnerką. W 1987r, w wieku 54 lat, Dalida odebrała sobie życie pisząc do swych przyjaciół:"Życie stało się nie do zniesienia. Wybaczcie mi".
Pamięć o niej jest wciąż żywa, jej dawny ogrodnik dba, by zawsze przy jej pomniku były świeże kwiaty. To najczęściej odwiedzany grób na Cmentarzu Montmartru.
W tej samej alejce pochowany jest jej psychoanalityk. Jego podobizna to jakby przeciwieństwo płaskorzeźby, jest wklęsła i tak wykonana, że wodzi wzrokiem za każdym kto na nią patrzy.
Na cmentarzu tym pochowani są między innymi: Carème, geniusz cukiernictwa, który zwykłe desery podniósł do rangi sztuki, Degas, malarz i rzeźbiarz, kronikarz swoich czasów, którego obrazy z tancerkami zapewne znacie, Foucault, fizyk, Amper, Zola, Stendhal, Berlioz, Truffaut, Słowacki i Lelewel( prochy tych ostatnich zostały przeniesione, ale nagrobki pozostały).
Wśród pomników zwykłych ludzi najbardziej zdumiewający jest dla mnie..dorodny kaktus. Napis pod nim głosi " Mourir? Plutot crèvé." czyli " Zmarły? Raczej wykończony".
Jest tu też kilka grobów tancerek Moulin Rouge. Najsłynniejszą z niech była Francis Weber znana jako Gulule. To ona wymyśliła kankana! To też ona jest na obrazach i plakatach Toulous-Lautrec'a. Kolejnymi mieszkańcami są tu koty. Jest ich mnóstwo! Mają swoje wielbicielki, dostojne, starsze damy, które regularnie dokarmiają swoich pupili. Czarny Kot ( le Chat Noir) , dawny kabaret istniejący do dziś to też symbol Montmartru, nie dziwi więc tak liczna kocia reprezentacja w tym miejscu. Dziś spotkałam tylko dwa kotki, ale to zapewne z powodu większej niż zwykle ilości odwiedzających. Dziś, w przeddzień święta Wszystkich Świętych na cmentarzu panuje ruch. Służby porządkowe zgarniają liście, sadzą nowe kwiaty, gdzie niegdzie widać osoby porządkujące groby najbliższych.
Pogoda jest piękna, jak pod koniec lata, świeci słońce, jest ciepło. Tym goręcej zapraszam na spacer po tym niezwykłym miejscu.


 Wejście na cmentarz





 Grób Dalidy


 Nagrobek dr Pitchal'a


 Grób Emila Zoli
Tu spoczywa Gulule, która wymyśliła kankana


 Grób Marie-Antoine Carem'a


 Na grobie genialnego tancerza Wacława Niżyńskiego prawie zawsze oprócz kwiatów leżą baletki

 Jean Bernard Leon Foucault
 Grób Juliusza Słowackiego


25 października 2014

Gruszki z sosem malinowym


Składnikid
dla 4 osób

4 twarde gruszki
sok z cytryny
200 gr cukru
1 laska cynamonu
1 laska wanilii
300 gr malin ( mogą być mrożone)i kilka do dekoracji


Przygotowanie

Gruszki obieram, przecinam na pół, wycinam gniazda nasienne i skrapiam sokiem z  cytryny. Przekrawam wanilię wzdłuż na pół, wyskrobuję nasionka. Wkładam wszystko do garnka, wsypuję cukier i cynamon. Wlewam wodę by przykryła owoce i gotuję ok 10 minut od zagotowania na bardzo małym ogniu. Trzeba uważać, żeby nie rozgotować gruszek. Zdejmuję z ognia i odstawiam do całkowitego wystygnięcia owoców w syropie.
Maliny wrzucam do garnka i gotuję 5 minut. Próbuję i dosładzam jeśli są zbyt kwaśne. Studzę i przecieram przez sito. Odstawiam do lodówki.
Z syropu wyjmuję wanilię, płuczę zimną wodą i osuszam. Użyję do dekoracji.
Wyjmuję gruszki z syropu, kroję w plastry. W pucharku układam wachlarz z owoców, polewam sosem malinowym i dekoruję wanilią.
Smacznego!




24 października 2014

Wytrawna tarta z kurkami

To danie jest bardzo sycące, wystarcza niewielki kawałek by się najeść. Zwykle zostaje co nieco na kolejny dzień.

Składniki

gotowe ciasto francuskie
30 dag kurek
1 duża cebula
3 ząbki czosnku
 3 jajka
200 ml kremówki
10 dag startego, łagodnego żółtego sera
garść natki
pół łyżeczki tymianku
sól, pieprz, szczypta gałki muszkatołowej


Przygotowanie

Piekarnik nagrzewam do 200 stopni. Wylepiam ciastem płaską formę, przykrywam papierem do pieczenia, wsypuję na to szklankę suchego grochu i wstawiam na 20 minut do piekarnika czyli podpiekam ciasto na biało.
Teraz biorę się za nadzienie. Cebulę siekam dość drobno, czosnek podobnie. Czyszczę kurki, mniejsze zostawiam w całości, duże kroję na pół. Siekam natkę.
Na patelni karmelizuję cebulę i czosnek na łyżce oliwy i masła. Dodaję grzyby, tymianek, lekko solę i duszę około 15 minut. Gdy woda odparuje z patelni doprawiam pieprzem i solą. Studzę.
Podpieczony spód wyjmuję z pieca, zdejmuję fasolę i papier, studzę( balkon bywa bardzo użyteczny).
Gdy składniki ostygną łączę podsmażone grzyby z natką, całymi jajkami, śmietaną i serem. Mieszam. Wykładam to na podpieczony spód i wstawiam na 25-30 minut do piekarnika. Tarta jest gotowa gdy masa się setnie i zacznie złocić z wierzchu.
Podaję gorącą z miską zielonej sałaty.




23 października 2014

Zupa z pomidorków koktajlowych z musem z koziego sera

Przystawka nr 2

Składniki
dla 4 osób

Na zupę
600 gr pomidorków koktajlowych
mała cebula
1 ząbek czosnku
sól selerowa, pieprz


Na mus 
100 ml kremówki
100 gr świeżego, białego koziego sera
biały pieprz


Na pesto
garść listków bazylii
100 ml oliwy
malutki ząbek czosnku
30 gr orzeszków pinii
sól, pieprz


Przygotowanie

Zaczynam od musu, gdyż potrzebuje 2-3 godzin w lodówce żeby stężeć. Podgrzewam śmietanę, rozpuszczam w niej serek, doprawiam do smaku i chłodzę. Następnie ubijam jak śmietanę. Konsystencja nie jest oczywiście taka sama, ale wystarcza by mus był lekki jak piórko.
Następnie robię zupę. Pomidorki kroję na pół. Do garnka wlewam 2 łyżki oliwy. Wrzucam posiekaną cebulę i czosnek. Gdy się zeszklą dodaję pomidorki. NIE dolewam wody. Pomidory puszczą sok i to wystarczy. Gotuję zupę na wolnym ogniu przez 20 minut. Miksuję i przecieram przez sito ( dzięki temu jest idealnie gładka). Doprawiam do smaku i dodaję jeszcze łyżkę oliwy. Zupa stanie się błyszcząca i aksamitna. Chłodzę.
Pora na pesto. Miksuję składniki i doprawiam solą i czarnym pieprzem.
Tak przygotowane elementy przystawki mogą czekać na podanie do kolejnego dnia.
Jeśli podaję tę przystawkę na elegancką kolację biorę małe słoiczki. Wlewam przez lejek zupę, szprycką do bitej śmietany wyciskam na wierzch trochę musu i dekoruję listkami selera lub bazylii. Do małych pipetek zasysam pesto i wtykam w zupę. Wiem, że brzmi dziwnie, ale jak spojrzycie na zdjęcie to wszystko powinno stać się jasne. Oczywiście można mus nałożyć łyżeczką i zrobić kropkę z pesto. Przybrać listkiem i też będzie pięknie.
Zupę tę podaję też na ciepło w talerzach. Zimny mus nakładam na środek w ostatniej chwili, gdyż topi się od ciepła.
Wierzcie mi, że obydwie wersje są wyśmienite! Polecam!







   

   
   

22 października 2014

Chrupiący pomidorek

Uwielbiam pomidory! I te duże i te małe, czerwone, żółte, zielone. Ostatnio spróbowałam nawet czarnych! Tak naprawdę są bardzo ciemne, mocno brązowe, ale nazywają się czarne. Ponieważ nieuchronnie zbliża się pora, kiedy pozostanie za nimi jedynie tęsknota i trzeba będzie poczekać kilka miesięcy by znów móc ich skosztować postanowiłam najeść się na zapas i zrobiłam trzy małe pomidorowe przystawki. Jedną z nich była bruschetta, która już pojawiła się w obiedzie "Gra w czerwone". Proponuję zatem dwie kolejne. Jedną z nich jest zupa. W zależności od prezentacji może być początkiem rodzinnego obiadu lub eleganckiej kolacji. Zobaczcie same :)

przystawka nr1

Znacie może " jabłka miłości" ( pomme d'amour) jaskrawo czerwone, nieodłącznie kojarzą się z francuskimi wesołymi miasteczkami. Ponieważ pomidorki też są słodkie postanowiłam zrobić je w karmelu na wzór wspomnianych jabłuszek. To dość ryzykowne połączenie spisuje się doskonale! 

Składniki

garść pomidorków koktajlowych ( kolor bez znaczenia)
pół szklanki cukru
ziarna sezamu ( moje są zielone o smaku wasabi)
wykałaczki

Przygotowanie

Układam pomidorki na talerzu szypułką do dołu. Wbijam w każdy wykałaczkę. W małym garnuszku, na umiarkowanym ogniu rozpuszczam cukier poruszając nim aby cukier rozpuszczał się równomiernie. Gdy tylko zaczyna się złocić zdejmuję z ognia i zanurzam kolejno pomidorki w karmelu. Natychmiast obtaczam w sezamie (najlepiej jest wsypać go do małej miseczki ). Odstawiam.
Podaję na małych talerzykach.




17 października 2014

Spacerkiem po Montmartrze

Z czym Kojarzy się Wam Montmartre? Z pewnością z Bazyliką Sacre-Coeur i placem artystów ( place du Tertre). Dziś się tam nie wybieram, za dużo ludzi a Montmartre ma o wiele więcej do zaoferowania. Pozostaję, oczywiście, pod urokiem Bazyliki, jest piękna! Widok, który się z niej roztacza robi wrażenie. Nieważne, czy stoi się u jej stóp czy wspina na kopułę po krętych, stromych schodkach. Dla wielu stąd właśnie roztacza się najpiękniejsza panorama Paryża. Osobiście wolę tę z wieży Montparnasse. Wracając na chwilę do Bazyliki...urodę swą zawdzięcza nie tylko pięknej formie ale też budulcowi. Gips wydobywany właśnie na Montmartrze ma biały kolor i tę cechę, że oczyszcza się w czasie deszczu, a ponieważ w Paryżu pada naprawdę często to Sacre-Coeur pozostaje wciąż biała. Nazwa stacji metra Blanche czyli Biała nie jest przypadkowa. Poza tym jest to jedyna świątynia w mieście, która nie zasypia. Przez cały rok bez wyjątku, w dzień i w nocy trwają tu modlitwy. Aby pomodlić się nocą wystarczy zapisać się w zakrystii. Tuż obok, za kilka euro wykupuje się nocleg a o wybranej godzinie jest się wprowadzonym do Bazyliki by dołączyć do  nielicznie zgromadzonych wiernych.
Jak na coś, o czym miałam nie pisać chyba wystarczy...
Z czym mi kojarzy się Montmartre? Ze schodami i to nie tylko tymi, które prowadzą do Bazyliki. Dzielnica ta bowiem położona jest na wzgórzu stąd sporo tu stromych podejść. Żeby się nimi przespacerować wysiadam na stacji metra Jules Joffrin, linia 12. Tu mieści się merostwo 18-ej dzielnicy. Idąc pod górę ulicą Mont Cenis pokonuję liczne schodki. Wspinam się aż do budowli przypominającej latarnię morską. Chateau d'eau to nic innego jak stacja pomp, dzięki której Paryż zaopatrywany jest w wodę pitną. Już stąd można dostrzec kopułę Bazyliki, ja jednak skręcam w prawo chcąc ominąć najbardziej zatłoczone miejsca. Przechodzę obok Muzeum Montmartru, który był niegdyś domem i atelier wielu artystów, między innymi Augusta Renoir'a. Przy tym właśnie domu znajduje się winnica. W poprzedni weekend odbyło się winobranie a przez 4 dni dzielnica świętowała to wydarzenie. Były występy teatralne i kabaretowe pod chmurką, degustacje, sobotnia parada i wieczorny pokaz ogni sztucznych.
Tuż obok winnicy są dwa niezwykłe domki. Jeden różowy, w którym żył i tworzył Maurice Utrillo w przerwach między zapijaniem się na umór czym popadło a wizytami w pobliskim domu dla obłąkanych. Pomimo tego Utrillo namalował ponad 3500 obrazów uwieczniając na nich Montmartre początków XX wieku. Jego obrazy są pełne ciepła i atmosfery tamtych lat.
Nieopodal znajduje się jeden z najstarszych kabaretów Paryża Lapin Agile a uliczkę obok Le Consulat. To tu przesiadywali wieczorami min. Renoir, Picasso, Utrillo, Modigliani, Apollinaire, Pisarro, Monet.
Stąd tylko dwa kroki do placu Dalidy, na którym stoi jej pomnik. Podobno pogłaskanie jej piersi przynosi szczęście. Nie jestem przesądna, ale ...Nie znacie pewnie histori tej pięknej, utalentowanej i nieszczęśliwej kobiety, ale o tym opowiem gdy zabiorę Was na spacer po cmentarzu Montmartr'u. Za to jestem przekonana, że znacie jeden z jej wielkich przebojów " Paroles, paroles".
Przechodząc przez miniaturowy park docieram na plac Marcel'a Aymé i patrzę na niezwykły pomnik. To mężczyzna przechodzący przez mur. Postać to bohater najpopularniejszej powieści M.Aymé " Le Passe-muraille" czyli historia zwykłego mężczyzny, który pewnego dnia odkrywa w sobie zdolność przenikania przez ściany. Robi z tego całkiem niezły użytek, świetnie się bawi i zmienia swoje nudne życie. Pewnego dnia czar pryska i nasz bohater zostaje uwięziony w ścianie. Twarz na pomniku to podobizna samego autora.
Zaczynam wędrówkę w dół, krążę małymi uliczkami schodząc w stronę stacji metra Abbesses by przysiąść na kawę w małej brasserie i popatrzeć na przechodniów.



merostwo 18-ej dzielnicy




 schody, schody, schody,,

 widok z muzeum Montmartru
 widok z Muzeum
 w ogrodach Muzeum zwanych ogrodami Renoir'a

 schodki i winnica w tych samych ogrodach
 Stacja Pomp

 dawny kabaret, dziś restauracja

 Różowy Domek
 pomnik Dalidy, mieszkanki Montmartru
 pomnik Marcela Ayme