26 września 2014

Tarta ze śliwkami

Uwielbiam węgierki! Tegoroczne są wyjątkowo pyszne, więc objadam się nimi nieprzytomnie. Część jednak zachowałam by zrobić tę aromatyczną tartę.

składniki

1 kg węgierek
gotowe ciasto francuskie ( najlepiej z masłem a nie z margaryną w składzie)
50 gr zmielonych migdałów
kilka łyżek brązowego cukru

przygotowanie

Jeśli macie ciasto mrożone, wyjmijcie je na 30 minut przed rozpoczęciem przygotowań.
Piekarnik nagrzewam do 200 stopni.
Jeśli ciasto jest grube lekko je rozwałkowuję. Następnie wycinam z niego koło większe niż średnica płaskiej formy do tart( moja ma 26 cm).Wykładam ciastem foremkę, nakłuwam widelcem spód i wstawiam ciasto na kwadrans do piekarnika. 
W tym czasie przecinam śliwki i wyjmuję z nich pestki.
Na lekko przestudzonym spodzie rozsypuję puder migdałowy i układam na tym śliwki skórką do dołu.  Zaczynam od zewnętrznego koła, następnie układam kolejne aż do środka. Posypuję lekko brązowym cukrem i wstawiam na 30 minut do piekarnika.
Przestudzone ciasto posypuję cukrem pudrem i podaję.
I to już wszystko! 
Smacznego!







25 września 2014

Makaron z pomidorami, cytryną i parmezanem.

Znów coś dla tych, którzy lubią włoskie smaki: parmezan, bazylię i orzeszki pinii.

składniki

40 dag pełnoziarnistego makaronu ( tym razem kokardki)
400 gr posiekanych pomidorów z puszki ( np. Mutti)
3 duże cebule
3 ząbki czosnku
1 łyżeczka startego na drobnej tarce imbiru
50 gr orzeszków pinii
1 cytryna ( najlepiej niepryskana)
pół szklanki świeżo tartego parmezanu
kilka listków bazylii
4 łyżki oliwy
sól, pieprz, chili

przygotowanie

Cebule kroję cieniutko w piórka. Siekam czosnek. Na patelnię wlewam 2 łyżki oliwy i wrzucam warzywa. Smażę krótko aby zmiękły. Wlewam pomidory z puszki, mieszam i gotuję na wolnym ogniu 15 minut. Próbuję, doprawiam solą i pieprzem oraz szczyptą chili.
Na innej, suchej patelni podgrzewam orzeszki pinii, często mieszam, gdy zaczynają się złocić zdejmuję z patelni ( zostawienie ich na gorącej patelni grozi ich przypaleniem).
Szoruję dokładnie cytrynę i ścieram z niej skórkę.
Gotuję makaron al dente, odcedzam zachowując kubek wody z gotowania. Odcedzony makaron natychmiast wrzucam do garnka, dodaję sos pomidorowy i skórkę cytrynową. Wlewam trochę wody z gotowania makaronu, mieszam. Wsypuję połową sera, resztę podaję oddzielnie na stół. Nakładam gorący makaron,posypuję orzeszkami i listkami bazylii. Skrapiam z wierzchu oliwą i podaję.




24 września 2014

Zupa z dyni

Znów piękne dynie pysznią się na straganach, pora więc zrobić z nich użytek. Dziś zupa z włoską nutką.

składniki

1 kg dyni
4 marchewki
2 gałązki selera naciowego
1 por ( tylko biała część)
kostka warzywna
szczypta oregano
100 ml chudej śmietanki
kilka łyżek startego parmezanu
mała dynia do podania


przygotowanie

Do dużego garnka wkładam pokrojone w dużą kostkę warzywa. Wlewam 1,5 litra wody, dorzucam bulion warzywny ( jeśli wolicie może być bulion z kurczaka lub prawdziwy, domowy rosół). Gotuję zupę 25 minut i miksuję. Teraz podgrzewam,smakuję, doprawiam solą, czarnym pieprzem, odrobinką chili i szczyptą oregano. Wyłączam ogień. Po chwili dodaję śmietankę.  Wlewam zupę do wydrążonej z pestek dyni, posypuję posiekanymi listkami bazylii i parmezanem. Natychmiast podaję.







18 września 2014

Rue Mouffetard

Zabieram Was na wzgórze Świętej Genowefy skąd bierze początek  jedna z bardziej malowniczych i jednocześnie najstarszych ulic Paryża rue Mouffetard.  Choć jesteśmy w 5-ej dzielnicy nieopodal Sorbony i Panteonu niewielu turystów tu dociera. Dzięki temu spacer jest przyjemnością o dowolnej porze dnia. 
Ulica ta powstała w pierwszym wieku dzięki Rzymianom. Paryż nazywał się wtedy Lutecją i zajmował obszar wyspy Ile de la Cité, na której wiele wieków później powstała katedra Notre Dame.
W latach sześćdziesiątych XXw w maleńkim mieszkanku przy rue Moufftard mieszkał wraz z przyjaciółką Daniel Spoerri, student tańca nowoczesnego. To człowiek niezwykle wesoły, towarzyski, gościnny i pomysłowy. Pewnego dnia przyniósł do domu kupiony na pchlim targu obraz i przykręcił do niego kran. Innym razem do portretu małego dziecka przykleił kaganiec ( domyślacie się gdzie, prawda?). 
Pewnego ranka po niezwykle udanej nocnej biesiadzie Spoerriego ogarnął żal za zakończoną imprezą. Poszedł więc do sklepu po klej i przykleił do stołowego blatu wszystkie znajdujące się na nim ślady nocnego biesiadowania: talerze, butelki, niedopałki i resztki. Zupełnie jakby robił zdjęcie . Następnie obciął stołowi nogi i powiesił swe dzieło na ścianie. Przyjaciele byli zachwyceni odnajdując na tym " obrazie" swoje miejsce, przypominając sobie spędzone razem chwile. Wtedy też Spoerri porzucił taniec by poświęcić się rzeźbie. Stał się jednym z twórców ruchu w sztuce zwanym Nowym Realizmem. Mówi o sobie, że jest archeologiem teraźniejszości. Gdy w jakimś muzeum sztuki współczesnej zobaczycie na ścianie stołowy blat jakby żywcem przeniesiony z tęgiej imprezy to na 100% będziecie patrzeć na jedno z licznych le tableau piège stworzonych przez Spoerriego.
Współczesnie ulica Mouffetard tętni życiem głównie wieczorami. Wśród malowniczych kamieniczek mieszczą się liczne knajpki i bary( greckie i tureckie czynne bez przerwy). Jest tu mnóstwo malutkich butików z ciuszkami i biżuterią a do tego znajduje się tu wszystko, co prawdziwemu Paryżaninowi jest potrzebne do życia: piekarnie, winiarnia, rzeżnik, sklepy z serami i czekoladą. Do tego w niżej położonej części zamkniętej dla ruchu kołowego ma miejsce targ, na którym królują owoce i warzywa. Ja chodzę tam po coś innego. Właśnie tam konkurują ze sobą dwie włoskie lodziarnie. Lody są pyszne i piękne, nakładane w formie kwiatów. Ostatnio zjadłam w Amorino ( można je  też znależć w kilku innych  miejscach w Paryżu) a następnym razem wezmę te od Alberto. Podobno są jeszcze lepsze, ale trudno mi to sobie wyobrazić, trzeba spróbować. Wybierzecie się ze mną?


















13 września 2014

Tarta z morelami

Składniki

  300 gr mąki
  150 gr masła
  3 żłótka
  100 gr cukru pudru
  2 łyżki śmietany

  1/2 opakowania serka mascarpone
  1/2 opakowania jogurtu greckiego
  kieliszek ajerkoniaku lub 2 łyżki cukru pudru ze szczyptą wanilii
  
 kilogram moreli
 2 łyżki dżemu morelowego
 2-3 łyżki płatków migdałowych

Przygotowanie

Zimne masło kroję w kosteczkę. Dodaję je do mąki wraz z pozostałymi składnikami i szczyptą soli. Szybko zagniatam i wstawiam przykryte do lodówki na 30 minut. 
Nagrzewam piekarnik do 200 stopni. 
Morele przecinam na pół i kroję w półksiężyce. Łączę serek z jogurtem i ajerkoniakiem ( najlepiej widelcem).
Ciasto rozwałkowuję między dwiema foliami spożywczymi na cienki placek. Zdejmuję górną folię i przekładam ciasto do formy odwracając je tak, by łatwo zdjąć folię. Starannie wylepiam brzegi, nie dociskam zbyt mocno. Wystające brzegi zostawiam. Obetnę je po 15 minutach pieczenia. Teraz kładę na ciasto papier do pieczenia, wsypuję szklankę grochu i wstawiam na kwadrans do pikarnika. Po tym czasie wyjmuję blachę, ściągam papier z grochem i odcinam wystające brzegi. Tartę znów wstawiam do piekarnika na 5-10 minut. Trzeba obserwować, ciasto powinno pozostać jasnozłote. Gotowy spód studzę. 
Teraz smaruję tertę serkiem, układam na wierzchu morele. Do dżemu dodaję łyżkę wrzątku, mieszam i tym smaruję owoce. Posypuję płatkami migdałowymi uprażonymi na suchej patelni.
Smacznego!




12 września 2014

Calzone prawie po neapolitańsku

Gdy pierwszy raz zobaczyłam ten przepis myślałam, że ktoś się pomylił. Boczek i rodzynki, fuj. Ciekawość jednak popchnęła mnie do zrobienia tego dania. Boczek zastąpiłam szynką i okazało się, że nawet ci, którzy wydłubują rodzynki z sernika jedli to danie z przyjemnością. Od wielu lat robię tego włoskiego " kulebiaka" zmieniając rodzaje serów ( parmezan pecorino, ementaler) i eksperymentując z wędlinami ( szynka, pepperoni, boczek). Smak się zmienia, ale za każdym razem jest wspaniały. To calzone upieczone nawet w środku zimy przywołuje upalne, wakacyjne wspomnienia.
Do ciasta potrzebne będą drożdże. Niestety kupienie świeżych w Paryżu nie jest sprawą prostą, więc użyłam suszonych. Ciastu to nie przeszkadzało, natomiast ilość drożdży zależy od ich rodzaju, sprawdźcie więc co jest sugerowane na opakowaniu.


Składniki

  350 gr mąki
  15 gr drożdży
  175 ml letniej wody
  łyżka oliwy do wlanie do ciasta
  łyżka oliwy do posmarowania
  płaska łyżeczka soli

Na nadzienie

  cebule pokrojone w kostkę
  100 gr drobno posiekanego, chudego boczku
  100 gr szynki pokrojonej w kostkę
  50 gr rodzynek sułtańskich
  3 łyżki tartego parmezanu
  80 gr mozarell2i pokrojonej w kostkę
  1 jajao
  pęczek natki
  kilka listków bazylii plus łyżeczka suszonej
  sól, pieprz

Przygotowanie

Angażuję męża do zagniecenia ciasta. Trzeba je wyrabiać aż stanie się miękkie i elastyczne zupełnie jak na pizzę. Oczywiście robot kuchenny też się przydaje, ale zaangażowanie bliskiej osoby do wspólnego przygotowania posiłku gwarantuje sukces ;)
Ciasto odstawiam do wyrośnięcia na 45 minut i szykuję nadzienie. Wrzucam na gorącą patelnię boczek. Gdy się trochę wytopi dodaję cebulę i trzymam do momentu aż się zeszkli. Teraz zdejmuję z ognia, wrzucam rodzynki i całość odstawiam do ostygnięcia. Wsypuję posiekaną natkę, obydwa sery, surowe jajko, szczodrze pieprzę, dodaję zioła i dokładnie mieszam.
Piekarnik nagrzewam do 200 stopni.
Ciasto rozwałkowuję na spory, cienki placek. Kładę go na blasze. Na połowę wykładam nadzienie i zawijam ciasto formując wielkiego " pieroga" . Szczelnie zalepiam brzegi, smaruję wierzch oliwą ( palce świetnie się tu spisują) i wstawiam na 15-20 minut do piekarnika i gotowe.









11 września 2014

Sałata z oliwkami

W jednej salaterce są chrupiące grzanki, miękka mozarella, świeże warzywa i sos z zakrętasem, który wszystko łączy.

Składniki

  pół główki sałaty( może być mieszanka)
  garść czarnych oliwek
  1 średni ogórek wężowy lub kilka ogrodowych
  pęczek rzodkiewek
  pęczek cienkiego szczypiorku
  opakowanie małych kulek mozzarelli
  2 kromki chleba lub tostów pełnoziarnistych
  oliwa do smażenia grzanek
  oregano
  
   na sos

  6 łyżek oliwy
 1 łyżka ostrej musztardy
  2 łyżki soku z cytryny
  sól, pieprz

  Przygotowanie

Robię grzanki. Pieczywo kroję w drobną kostkę. Na patelnię średniej wielkości wlewam oliwę, dno musi być przykryte. Podgrzewam chwilę na średnim ogniu i wrzucam chleb. Lekko solę, wsypuję szczyptą oregano. Potrząsam patelnią i smażę grzanki aż do momentu gdy się ładnie zarumienią z dwóch stron i nabiorą złocistej barwy ( ok 10 minut). Gotowe grzanki osączam na ręczniku papierowym, zostawiam tak do ostygnięcia. Te chrupiące maleństwa bardzo dużo wnoszą do sałatki, więc nie rezygnujcie z nich, choć są tłuściutkie. Przypada ich niewiele na osobę.
Robię sos. Ucieram w kubeczku musztardę z sokiem cytrynowym i stopniowo dodaję oliwę. Doprawiam solą i pieprzem. Sos musi mieć wyrazisty smak.
Teraz do dużej salaterki wkładam sałatę. Duże liście rwę na małe kawałeczki. Ogórka i rzodkiewki cieniutko kroję na plasterki ( tarka bardzo ułatwia sprawę). Dorzucam pozostałe warzywa i mozarellę. Mieszam. Skrapiam sałatę kilkoma kropkami sosu, resztę wlewam do miseczki, grzanki też podaję oddzielnie. Dopiero na talerzu każdy sobie miesza sałatkę z sosem i posypuje po wierzchu grzankami. 






4 września 2014

Nie samymi ostrygami człek żyje

Jadąc 300 km na południe od Cancale znajdziemy się w regionie Poitou- Charentes. Liczne rybackie wioski i turystyczne miejscowości kuszą swym urokiem. Niebieskie okiennice, ręcznie malowane tabliczki z numerami domów, malwy pod oknami, kryte hale targowe ze świeżymi produktami, malutkie sklepiki z regionalnymi specjalnościami. Wśród nich koniakowy raj, gdyż w nieodległej miejscowości Cognac i okolicznych winnicach powstaje ten właśnie trunek. Nie miałam pojęcia jak wiele jest ich rodzajów! Przywiozłam sobie " babski", słabszy od rasowej, męskiej wersji koniak pomarańczowy. Jest słodko-gorzki i cudownie rozgrzewa w chłodne wieczory ( przydał się już w sierpniu).
Poza tym można tu z łatwością trafić na zaskakująco wspaniałe jedzenie. W licznych knajpkach, czasem niepozornych serwowane jest świeżutkie, wykwintne jedzenie na wysokim poziomie, a do tego dużo taniej niż w Paryżu czy na Lazurowym Wybrzeżu. Oczywiście są też typowo turystyczne miejsca, nie zawsze warte polecenia, ale my polegamy na rekomendacji naszych gospodarzy i, jak dotąd, nie zawiedliśmy się. Jadłam, na przykład, sałatkę z grilowanych warzyw z lodami z koziego sera ( pycha!), grillowaną rybę z wyśmienitym maślanym sosem na bazie białego wina a na deser domowej roboty lody pomarańczowe podane w mrożonej pomarańczy.
Jednak nie tylko jedzeniem się żyje, a ocean to, przede wszystkim, rozległe, ciągnące się kilometrami piaszczyste plaże( głównie na pobliskich wyspach), fascynujące przypływy i odpływy i fale. Metrowe lub większe, czyste szaleństwo! W tym roku miałam przewagę nad innymi czyli jednoczęściowy kostium to zdecydowanie poprawia komfort wodnych wariacji. Wierzcie mi, skakanie przez duże fale bardzo często kończy się tym, że góra od kostiumu owija się wokół szyji a majty zjeżdżają do połowy masztu ;)
Jeśli nie lubicie gotować się w nieznośnym upale, ani ocierać się o tłum na każdym kroku, a do tego jesteście amatorami owoców morza tak świeżych, że wprost ze słonej wody lądują na Waszym talerzu, pomyślcie o wakacjach nad oceanem.

 sałatka z grillowanych warzyw z lodami z koziego sera


 przegrzebki z warzywami w sosie z kumbawy czyli bardzo aromatycznej, zielonej, pomarszczonej cytryny


 mrożona pomarańcza




 meduza